Hej dziewczyny!
Wątki o Waszych włosowych historiach zawsze były dla mnie bardzo inspirujące i muszę przyznać, że nieraz czytałam je z wypiekami na buzi. Chciałabym podzielić się z Wami tym, jak to się stało, że siedzę teraz przed komputerem nad moim pierwszym blogowym wpisem.
Moja historia związana z dbaniem o włosy zaczęła się kilka ładnych lat temu, gdzieś między końcem gimnazjum a początkiem liceum. Byłam bardzo szczupłą dziewczyną z bardzo "szczupłymi" słowiańskimi blond włoskami, "pielęgnowanymi" jedynie drogeryjnym szamponem, przy którego wyborze kierowałam się obietnicami producentów widocznymi na przednich etykietach produktów. Zajęło trochę czasu zanim dowiedziałam się, że czytam etykietki nie z tej strony produktu co trzeba. :D Pamiętam, że z mamą byłyśmy wierne takim markom, jak Gliss Kur od Schwarzkopf, Garnier ( najczęściej Ultra Doux), Elseve, Pantene, które teraz zakwalifikowałabym jako zawodowe obdzieracze ochronnej warstwy lipidowej włosa. To sprawiało, że byłam posiadaczką włosów zbijających się w strączki, bardzo suchych i łamliwych.
W tematyce włosowej i pielęgnacyjnej edukowały mnie przede wszystkim BLONDHAIRCARE, w której odnalazłam swoją włosową bliźniaczkę, Alina Rose i Kosmetyczna Hedonistka. Dziewczyny robią wspaniałą robotę i myślę, że to za zasługą ich i wielu innych naszych wspaniałych blogerek coraz więcej dziewczyn świadomie dba o swoją urodę. W ciągu kilku lat na lepsze zmieniło się też podejście drogerii, sprowadzających coraz śmielej kosmetyki profesjonalne i naturalne oraz wpłynęło pozytywnie na liczbę zielarni oferujących kosmetyki o wspaniałych składach, także polskich firm.
Weźcie do ręki kubek herbaty (bądź imbiru z miodem i cytrynką - nie ma nic lepszego) i zaczynamy! :D
I
Moje włosomaniactwo zaczęło się typowo, od wielu różnych niezgrabnych eksperymentów. Na początku były to oliwa z oliwek i olejek rycynowy, domowe maseczki z żółtkiem jajka, czy laminowania włosów żelatyną, a nawet wgniatanie soku z cytryny w biedne kłaczki. Chętnie sprawdzałam wszystkie domowe sposoby dbania o włosy, bo były one łatwo dostępne i do dziś dbanie o włosy domowym sposobem towarzyszy mi na co dzień. Zawsze będę pamiętać minę mamy mówiącą: "a co ty najlepszego wyrabiasz", pojawiającą się na jej twarzy za każdym razem, gdy przyłapywała mnie mieszającą mikstury niczym mały alchemik. Te eksperymenty nie zawsze kończyły się dobrze dla moich włosów, ale ćwiczenie czyni mistrza!
P.S. Dajcie mi znać, czy Waszym bliskim tak samo ciężko było zaakceptować Wasze doświadczenia!
II
Pójdźmy o krok dalej. Myślę, że tym czego musimy nauczyć się, by świadomie dbać o swoje włosy to ich budowa, podział włosów ze względu na porowatość, dzięki któremu wybierzemy odpowiedni dla siebie olej, typ skóry naszej głowy, która jest dla włosów, jak ogród dla roślin. Zbadajmy stan naszych włosów, pomyślmy jakie mamy z nimi problemy i co chcemy naprawić. Wypadanie, zniszczone końcówki, kruchość. Pisałam wcześniej o odnalezieniu własnej włosowej bliźniaczki. Przeczytałam o tym po raz pierwszy u BLONDHAIRCARE i okazało się, że jej indywidualna pielęgnacja odpowiada także moim włosom.
III
Dopiero wtedy dowiedziałam się o emolientach, humektantach i proteinach, trzech budulcach naszych włosów i o tym, że brak równowagi między tymi składnikami w naszej pielęgnacji jest źródłem tego co popularnie nazywamy Bad Hair Day. Teraz już wiem, że warto jest zgłębiać tajniki operowania tymi składnikami. Mimo że już intuicyjnie potrafię utrzymać równowagę humektanty - emolienty - proteiny, wiele muszę się jeszcze w tej materii nauczyć.
Gdybym miała wytłumaczyć w najprostszy sposób, za co odpowiadają te składniki powiedziałabym, że...
Humektanty to substancje zatrzymujące wodę z otoczenia i wiążące je wewnątrz łodygi włosa.
Emolienty tworzą na powierzchni włosa film, który zapobiega utracie wody, zaś proteiny są cegiełkami budującymi nasze włosy.
IV
Jeszcze słowo o tym, co tak naprawdę stanowiło kamień milowy w mojej włosowej historii. To my jesteśmy odpowiedzialne za to, co nasz organizm będzie w stanie wytworzyć. I tu kłania się stare i dobre powiedzenie, że... jesteś tym, co jesz.
Z moim wielkim uzależnieniem do wszelkiego rodzaju słodyczy ( im bardziej przetworzonych, tym lepiej ) i miłością do pieczywa, romansem z napojami energetycznymi i niechęcią do wszystkiego, co zdrowe, nie musiałam długo czekać, aż pojawią się u mnie problemy zdrowotne związane z trawieniem. Gdy dodamy jeszcze do tego, że miejsca, w którym nasz organizm rozkłada białko pokarmowe do pojedynczych aminokwasów, to jelita i żołądek, wszystko staje się bardziej klarowne. :)
V
Obecnie moja pielęgnacja jest o wiele bardziej minimalistyczna, niż na początku. Mam sprawdzoną bazę produktów, które towarzyszą mi już przez dłuższy czas, jednak dalej chętnie eksperymentuję, jak na włosomaniaczkę przystało. Chociaż jest to już bardziej włosorutynizm. :)
To mój pierwszy post i nie byłabym sobą, gdybym nie przyznała, jak przyjemnie jest móc podzielić się z Wami czymś, co stało się moją pasją, codziennością i czymś z czym chciałabym wiązać swoją przyszłość. Z niecierpliwością czekam też na Wasze wspomnienia związane z pierwszymi krokami w świecie Włosomaniaczek!
Całusy,
Lena.